Dewiza życiowa Scarlett O’Hara – „Pomyślę o tym jutro” – nie sprawdzi się raczej u inwestorów wiatrakowych. Wkrótce nie będzie już nad czym myśleć, bo losy branży zostały przypieczętowane w zeszłym tygodniu przez Senat, który uchwalił ustawę o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych. Szybkie tempo procesu legislacyjnego, pominięcie roli ekspertów i głosów wszystkich zainteresowanych stron, przełożyło się na powstanie aktu prawnego, który ograniczy w sposób znaczny potencjał branży wiatrakowej.
Taki kształt ustawy może zablokować rozwój wielu gmin. Wprowadzone zakazy odległościowe (odległość pomiędzy turbiną a budynkiem mieszkalnym wynosić ma co najmniej dziesięciokrotność wysokości turbiny) działać będą bowiem w dwie strony. Na terenach, gdzie zagęszczenie wiatraków jest największe na wiele lat wykluczone będzie lub przynajmniej znaczenie ograniczone powstawanie innych inwestycji.
Nie można bagatelizować skutków społeczno-gospodarczych ustawy. Branża wiatrakowa stanowi źródło utrzymania wielu rodzin w Polsce. Załamanie tego rynku przełoży się negatywnie na ich sytuację ekonomiczną.
Wprowadzane przepisy wpisują się w mało ekologiczne koncepcje oparcia polskiej gospodarki na węglu. Promowanie czarnego złota to ratunek dla upadające branży górniczej, ale przekładający się na pogorszenie stanu zdrowia wielu Polaków oraz idący za tym wzrost wydatków na ich leczenie.
Ustawodawca nie zdecydował się na notyfikowanie projektu Komisji Europejskiej, chociaż zawiera ona przepisy techniczne. Niestaranność ustawodawcy może być bardzo kosztowana. Wielu inwestorów już zapowiada pozwy, które wykorzystywać będąten błąd legislacyjny. Dodatkowo z powództwem o utracone korzyści będą występować przedsiębiorcy, jak również gmin i wydzierżawiający grunty, którzy nie doczekają się zwrotu ze swoich inwestycji.
Ustawa w takim kształcie podsyca atmosferę niepewności wokół tematu szkodliwości oddziaływania wiatraków na ludzi i środowisko. To strata szansy na wyważenie i pogodzenie interesów lokalnych społeczności i przedsiębiorców. Nie ma wątpliwości, że zasady lokalizacji farm wiatrowych powinny być uregulowane, jak również że wartości takie jak zdrowie ludzi, czy stan środowiska muszą być czynnikami branymi pod uwagę przez ustawodawcę oraz organy biorące udział w procesie inwestycyjnym. Niemniej nie powinno to prowadzić do rugowania branży wiatrową. Zamiast rozwiązania nabrzmiałych problemów, sprawę zamiata się pod dywan. Problemu nie będzie, bo wiatraków również nie będzie.
Więcej na ten temat przeczytasz w moim komentarzu zawartym w artykule Anny Krzyżanowskiej Nowe zasady budowy wiatraków. Czy elektrownie czeka upadek?
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }