Przed szwedzkim sądem toczył się ciekawy proces studentki niezadowolonej z poziomu edukacji. Studentka szwedzkiego Uniwersytetu Mälardalen uznała, że studia nie miały praktycznego wymiaru i zażądała zwrotu ich kosztów. Szwedzki sąd przychylił się do wniosku Connie Askenback. Sprawę relacjonował The Guardian.
Po 1989 r. rozpoczął się prawdziwy boom edukacyjny. Płatne szkoły wyższe wyrastały, jak grzyby po deszczu i wypuszczały na rynek całe rzesze specjalistów od marketingu i zarządzania. Po dziś dzień uczelnie o dość absurdalnie brzmiących nazwach proponują edukację na „egzotycznych” kierunkach. Ich absolwenci, po kilka latach nauki, uzyskują dyplom, który nie gwarantuje żadnej pracy.
Czy w polskich warunkach pozwanie uczelni ma sens? Czy można żądać odszkodowania za utracone nadzieje? Wiele będzie zależało do treści umowy oraz tego, co obiecano studentowi na etapie rekrutacji. Usługa edukacyjna powinna trzymać poziom. Celem nauki uniwersyteckiej jest pozyskanie przez studenta informacji i doświadczenia oraz otwarcie mu ścieżki kariery. Brak zapewnienia deklarowanego poziomu wiedzy, może być podstawą do kierowania w stosunku do uczelni konkretnych roszczeń finansowych. Oczywiście nie chodzi o sytuację, gdy pomimo obiektywnej możliwości nauki, student nie korzysta z niej z powodu swoich warunków intelektualnych lub lenistwa 🙂
Czy polskie sądy są gotowe na rozpatrywanie takich roszczeń? Zakładając dobre przygotowanie strategii procesowej – TAK. Czy tzw. „szkoły lasu i dansu” powinny się obawiać lawiny pozwów? Powiem oględnie – wystarczy jeden kamyk, aby uruchomić lawinę.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }